Pracownik z Azji staje się coraz częstszym wyborem pracodawcy. Pracownik z Indii, czy pracownik z Nepalu jest dzisiaj idealnym kandydatem do obsadzenia wielu stanowisk, z obopólną korzyścią. Jednak dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej za 2017 rok pokazują, że zanim pracodawca zdecyduje się na zatrudnienie pracownika z Azji nadal korzysta w szybszego rozwiązania, jakim są pracownicy, głównie z Ukrainy.
Dlaczego nie pracownik z Azji?
Pracodawcy jeszcze o nich nawet nie pomyśleli, a na co dzień borykają się z brakiem pracowników. Czy obywatele Ukrainy, Białorusi i pozostałych uprzywilejowanych krajów nie zaspokajają polskiego rynku pracy? Niestety nie. Przed pracodawcami zatrudniającymi od lat cudzoziemców pojawiły się nowe problemy. Pracownik cudzoziemiec to dziś osoba mówiąca komunikatywnie po polsku (nic dziwnego jeśli nasze języki są tak zbliżone), posiadająca doświadczenie na polskim rynku pracy i żonglująca ofertami pracy. Dla cudzoziemca nie ma znaczenia czy pracuje w Bydgoszczy, Gdańsku czy Warszawie. Najważniejsze to stawka i warunki pracy. Właśnie elastycznością w podejmowaniu nowych ofert pracy wygrywają z naszymi rodakami.
Pracownik z Azji optymalnym rozwiązaniem dla pracodawcy
Choć nic nie wskazuje na to, aby nastąpiła liberalizacja przepisów dotyczących zatrudniania obywateli państw trzecich, zatrudnianie pracowników z Indii, Bangladeszu czy Nepalu jest możliwe w obecnym kształcie. A że w tym kierunku zmierza polski rynek pracy, pokazują dane Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Nepal, Indie, Bangladesz – dla pracowników z tych krajów wydano łącznie w 2017 r. prawie 4 razy więcej zezwoleń niż w roku ubiegłym. Pokazuje to dynamiczny wzrost chęci szukania nowych rozwiązań prze pracodawców, ale także rosnąca popularność wśród obywateli tych państwa, dla Polski jako nowego kierunku migracji zarobkowej.